14.03.2018

Niewidoma

Trzy po trzy wzrok mój mnie mylił
powstrzymując radość wszelką
mgła wdarła się między powieki
opuścić ich nie chciała została
na noc ranek wciąż była

Widziałam lepiej widziałam
więcej zważałam więcej
nie bałam się wcale nie bałam się
chwycić smutek w nicość
prowadzić nieostrożnie
stać samotnością w samotność
mierzyć
serce wyrwać
skruszyć zgnieść zabić

Chciałam kwitnąć i więdnąć
to pora na próbę do końca
wiedzioną bez wiedzy jak
ulżyć w zawieszenia istocie

Bezkształtna cisza mnie ogarnia
dlaczego nic nie widzę
tak mi trudno
dlaczego nie mogę zbić nieprzezroczystego
szkła nie widzę
widzę nie nie widzę widzę nie widzę
nie widzę

Niewdzięczna
tracę


10.03.2018

Agonia

Dni mijały
brakowało sił
słów brakowało
by wyrazić ból ukryty głęboko
pod powieką ciężką od snu
myśli przytłoczone na dłużej 
niż mogłoby się wydawać człowiekowi
co w nicości kroczy dumnie
choć kłamie (zlękniony)

Przyłożyć pistolet do skroni 
nie błagałby 
bo wiedzieć nie może czy pragnie
stałby dalej kłócić się ze sobą nie ustanie a czas mija
kiedy go zabraknie nie stać jest nikogo 
na ciąg dalszy

Świat się kręci krew nie płynie w ciele
okaleczonym bezradnością nożem
wypływa cierpienie na próżno
tego biedaka nie uratowała nadzieja
zostawiając na pastwę jego samego
tak pięknej nocy nigdy jeszcze nie widział

Mógłby dalej próbować okręgi na wodzie zataczać
aż osiągnie niemożliwy chód bez gruntu
na przekór wszystkiemu
trzymać się powietrza zachłannie łapiąc światło
w obawie przed mrokiem
tak szybko można się zachłysnąć
chce wrócić

Szacunek do siebie 
wytrwałość go opuszcza umywa ręce
skoro jej nie ma nieosiągalne marzenie naiwne
łamie człowieka kości od środka czyniąc
upadłym obojętnym dla uczuć
co myślały że znalazły marionetkę porzuconą
dniom które minęły



9.03.2018

Ósmy dzień miesiąca

Dróg plątanina kwieciem usłana.
Swoją cierniami wykładam,
bo róże i tulipany, nim je skradłam,
wybyły na cztery strony świata.

Stamtąd kroczy książąt rzesza
na spotkanie panien serca.
Stąd wyruszam im naprzeciw,
by zdobyć jeden mały bukiecik

Trudzić dłużej się nie będę,
nadaremno czekać Ciebie.
Miłość swoją pogrzebałam,
gdy płatków spadłych nie zebrałam.



8.03.2018

Alicja

Na podłodze
krucha blada samotna
dziewczyna
co wybrała szóste piętro wolności
w smutku bez wyjścia

Oczy ma zamknięte
na świat jasny
w pokoju bez okien
z drzwiami zbyt małymi by wyjść
zostaje i nie widzi

Wokół mgła snuje się gęsta
otula czule
składa pocałunek na ustach odrętwiałych ostatni
na pożegnanie

Powietrze mącą dwa mrugnięcia
wolne bez wpływu na bezruch głuchy

Skoro klucz nie pasuje
a ścian otworzyć się nie da
tonie w morzu bezdennym
zasypia na jawie z oczami szeroko otwartymi

Okrutna w bezradności
(na) dalej nie zawahała się
gdy deszcz ustał spadać lawiną
miała władzę
pierwszy i ostatni raz