Na podłodze
krucha blada samotna
dziewczyna
co wybrała szóste piętro wolności
w smutku bez wyjścia
Oczy ma zamknięte
na świat jasny
w pokoju bez okien
z drzwiami zbyt małymi by wyjść
zostaje i nie widzi
Wokół mgła snuje się gęsta
otula czule
składa pocałunek na ustach odrętwiałych ostatni
na pożegnanie
Powietrze mącą dwa mrugnięcia
wolne bez wpływu na bezruch głuchy
Skoro klucz nie pasuje
a ścian otworzyć się nie da
tonie w morzu bezdennym
zasypia na jawie z oczami szeroko otwartymi
Okrutna w bezradności
(na) dalej nie zawahała się
gdy deszcz ustał spadać lawiną
miała władzę
pierwszy i ostatni raz