Stałam między ludźmi wieczorem
na tym peronie zatłoczonym
papierowe wycinanki bez wyrazu
zmęczone sfrustrowane zniecierpliwione
inne z emocji wyprane
Podniosłam wzrok
w czerwonej spódnicy z maków jakby tkanej
w kobalcie płaszcza skąpana po same pantofelki
dziewczyna radosna
o złotych włosach
mieniąca się od deszczu słońca
Ręce jej uginały się od roślin
kolorów niezliczonych
i ta jedna czerwona miłości róża
wyrwała ją z obrazu
Zakochana w życiu i chwili
uśmiechała się ilekroć pochylała się do kwiecia
szukając w nim jeszcze odrobiny ciepła słów
i uścisku ukochanego ukrytego
Stałam
i przez chwilę poczułam
po to są ludzie szczęśliwi
by ci nieszczęśliwi mogli z ich szczęścia skorzystać
bo nie wolno marnować farb
Przede mną usiadła kobieta
tym razem była wysoką brunetką
oblaną szarością
tylko rąbek lawendy ostrożnie wychylał się
by ujrzeć jej oczy obojętne
Przy niej mężczyzna
i bukiet róż świeżo ściętych
z ogrodu Francji najwspanialszego
nie uniósł kącików jej ust wiśniowych ani na chwilę
Ptaku barwny
dlaczego wybrałeś inny pociąg
ode mnie nie mogli wziąć niczego