Stałam między ludźmi wieczorem
na tym peronie zatłoczonym
papierowe wycinanki bez wyrazu
zmęczone sfrustrowane zniecierpliwione
inne z emocji wyprane
Podniosłam wzrok
w czerwonej spódnicy z maków jakby tkanej
w kobalcie płaszcza skąpana po same pantofelki
dziewczyna radosna
o złotych włosach
mieniąca się od deszczu słońca
Ręce jej uginały się od roślin
kolorów niezliczonych
i ta jedna czerwona miłości róża
wyrwała ją z obrazu
Zakochana w życiu i chwili
uśmiechała się ilekroć pochylała się do kwiecia
szukając w nim jeszcze odrobiny ciepła słów
i uścisku ukochanego ukrytego
Stałam
i przez chwilę poczułam
po to są ludzie szczęśliwi
by ci nieszczęśliwi mogli z ich szczęścia skorzystać
bo nie wolno marnować farb
Przede mną usiadła kobieta
tym razem była wysoką brunetką
oblaną szarością
tylko rąbek lawendy ostrożnie wychylał się
by ujrzeć jej oczy obojętne
Przy niej mężczyzna
i bukiet róż świeżo ściętych
z ogrodu Francji najwspanialszego
nie uniósł kącików jej ust wiśniowych ani na chwilę
Ptaku barwny
dlaczego wybrałeś inny pociąg
ode mnie nie mogli wziąć niczego
9.02.2018
3.02.2018
Człowiek uzależniony
Znam na pamięć
oczy uśmiech dłonie
jego nigdy nie odkryłam
w ręku pęk kluczy malał z czasem
jeden klucz drugi klucz trzeci klucz czwarty klucz piąty klucz
nic
Najpierw cisza
kończył nożem
pchnął przekręcił wyjął zostawił
rany leczę
na trzy wschody słońca
blizny nie chcą powstać
gdyby mogły
pozostałyby wspomnieniami zwykłymi
w podziemiach pamięci nietrwałej zakopanymi
jakby niechciane
bo dlaczego miałabym ich potrzebować
Sny
z marzeniami nie łatwiej
tylko nie rozpamiętywać
choć ból przenika
wybieram
chcę
cierpię mocniej
bo nie umiem przerwać
tej choroby
to wyniszczenie
moje opium
oczy uśmiech dłonie
jego nigdy nie odkryłam
w ręku pęk kluczy malał z czasem
jeden klucz drugi klucz trzeci klucz czwarty klucz piąty klucz
nic
Najpierw cisza
kończył nożem
pchnął przekręcił wyjął zostawił
rany leczę
na trzy wschody słońca
blizny nie chcą powstać
gdyby mogły
pozostałyby wspomnieniami zwykłymi
w podziemiach pamięci nietrwałej zakopanymi
jakby niechciane
bo dlaczego miałabym ich potrzebować
Sny
z marzeniami nie łatwiej
tylko nie rozpamiętywać
choć ból przenika
wybieram
chcę
cierpię mocniej
bo nie umiem przerwać
tej choroby
to wyniszczenie
moje opium
Subskrybuj:
Posty (Atom)