Kiedy padnę na kolana
przed nimi
i samą sobą
Zatracę duszę
w tej głębokiej ciemności
nienawiścią i żalem przepełnionej
do serca czarnego
jak ta styczniowa noc
bez ani jednej gwiazdy
na niebie nieprzychylnym
Ciało moje niech trawią
motyle
Usta widzieć przestaną
oczy czuć smak
tej wody gorzkiej
łzy moje słone wypełnią pustkę do dna samego
Ciało moje niech trawią
motyle
Porcelanę fiolet przyprószy
niczym śnieg tę samotną drzew aleję
co otula ścieżkę którą gnałam na pociąg
bo nigdy czekać nie chciał
a jeśli rozpocznę marsz
ostatni
Ciało moje niech trawią
motyle
Niech się wypalą świece
przekwitną kwiaty
zatrzyma zegar stary
na końcu
deszcz ciężki spadnie
by cicho płakać
Ciało moje niech trawią
motyle
Znienawidzę się
nim pokochać zdołam
stanie się
lęk i odwaga
Ciało moje strawią motyle