26.06.2018

Szklany człowiek

Woda zalała ściany zatrzymując się na dłoniach
małych moich zniszczonych
nadając im życie jakby nowe
na chwilę były mniej szorstkie
jak lewa pierś trzy mile od serca

Palce jeden po drugim
do dziesięciu odliczałam
jedenasta była ta kropla
nasycenie swoje coraz bliżej śniegu zmieniając
od wina po maki letnie
miarowo dołączały do niej kolejne

Woda popłynęła strumieniem wartkim
kłóciła się o barwę atramentu
struga ciemna w dół zmierzała
ja obojętnie stałam
czekając na inne
a nie przyszły
czemu zwlekały

Część mnie dalej walczy z grawitacją
nie zagłusza jednak uderzenia tej
coraz cięższej duszy
co upada płacze kuli się
a nie tłucze szklanych murów
umysł rozsadza to miasto niewidzialne