27.06.2018

Bezsilność

Dni przelatują mi przez palce
cel gdzieś uciekł
czy to ja go zgubiłam
nie wiem nic co by ukoiło
skronie zbolałe mogłoby być aż nadto
wystarczające przepełniające

Noce są krótkie
choć zaciera się granica
i rozpływają drzwi na zmianę
mogę zasnąć w każdej chwili
nie chcę chcę
czekam na półpiętrze
wydaje się to pomiędzy
gdy zamykam oczy kupuję los
na loterię bez nagród

Budzę się wcześnie
budzę się późno
zasypiam nad ranem
zasypiam wieczorem
wszystko to samo
a samo to wszystko postawić nogę
przy nodze drugiej zapomina

Leżę włóczę kończynami
jak opętana z sił wyssana
już u progu tracę kontrolę

Ręce choć w pełni swobodne
związane ciasno w uścisku żelaznym
jakby z piekieł i niebios
na wojnę zesłano ogień i gromy
pole bitwy opustoszało
kto o nim myśli kiedy tylu zabitych
ono zniszczone
zostało samo sobie

Patrzę w przestrzeń
czuję w środku te strzały niecelne
co rozerwały ziemię
ciśnie mi się na usta jakiś jęk
i tak nic nie znaczy
skoro uleci przede mnie
nawet go nie ujrzę
wpatruję lecz nie widzę
zawartości cennej inspiracji