Niebo przecięła nam jaskółka
choć wiosna była daleko stąd
a szaleniec wciąż dął niebezpiecznie
biły się wichry i burze z różnych stron
świata za małego na własny kąt
każdego dnia sprzedawano milę
za kule i za proch
My staliśmy na lustra tafli
pod nami popiołu dno
Z nieba spadł klucz wolności
żelaznych ptaków cmentarz się zwalił
pod ziemię do reszty
trupów nikt nie liczy
choć wiedzą wszyscy
Pękło szkło pękły mury
runął dom nie azyl
w zgliszczach winnych brodzą
duchy przeszłych lat
patrząc w dal ślepniemy
od czerwieni słońca nie uciekamy
prowadzą nas
Ile chcesz poświęcić
by sięgnąć tam gdzie wielkość wątpliwa
jego ma być twoim
wydzierasz z rąk nie z serca
rany wciąż otwarte
ogniem bitewnym niewolniczym trawią nas
wilki u drzwi
Przebywamy wspomnienia do blizn
by zapamiętać ten dzień
lustro pękło
oddychaliśmy popiołem
niebo pojaśniało
lecz tańczymy na wietrze